niedziela, 25 maja 2014

Wszędzie.

Wracam na chwilę do tego chłodnego kwietniowego poranka, do tych kilku godzin kiedy samotnie przemierzałem dolinę Pięciu Stawów Spiskich w poszukiwaniu intrygujących kadrów. Brnąłem przed siebie po twardym, zmrożonym śniegu zadziwiająco lekko, niemal nie zostawiając za sobą śladów. Wpatrywałem się w poszarpaną topografię mając wrażenie, że na przekór mojej wadzie, mój wzrok wyostrza się. Wyglądałem wysokich wierchów, najwyższych groni i szczytów, na które już za kilka chwil paść miały pierwsze słoneczne promienie, widziałem górskie kominy, rynny i żleby naznaczone śladami nieprzewidywalnych lawin, dostrzegałem leżące w kotlinie potężne diorytowe głazy, przyglądałem się zastygłym w śniegu śladom nart, raków i kozic. Zatraciłem się w tym pełnym detali pustkowiu, po to tylko, by w końcu zdać sobie sprawę, że nie wiem gdzie jestem. Że jestem nigdzie. Że jestem wszędzie.






1 komentarz: