poniedziałek, 21 grudnia 2009

Polar Express...

Na większy foto-wypad wybieraliśmy się z Bartkiem od dobrych kilku weekendów. Niestety, zawsze coś stawało na przeszkodzie: brak czasu, brak zdrowia czy też mój brak lecytyny.

Ale za to jak już się wybraliśmy to fiu, fiu. Lepiej trafić nie mogliśmy.

Niedziela, szósta zero, zero. Temperatura -15C, drogi kompletnie nieprzejezdne, śnieg wciąż sypie.

Kierunek: Tychy.
Miejsce: Jezioro Paprocańskie.

Wobec tak życzliwej aury nie powinienem już wspominać o sensie (a raczej jego braku) wyjeżdżania w środku nocy nad jezioro, którego się nigdy w życiu wcześniej nie widziało. No i żaden z nas nie wie jak tam dojechać.

Z oszałamiającą prędkością 50km/h udało nam się dotrzeć pod słynną tyską Piramidę (nieco przypadkowo, po prostu podczas hamowania zniosło nas we właściwą stronę) a stamtąd ruszyliśmy w kierunku jeziora. Pierwsze, co zauważyliśmy to, to że wszędzie było naprawdę...

...biało.
Kilka kroków dalej, mimo mrozu zrobiło się nawet...

...wesoło.
(Swoją drogą czy 'abstynencki klub żeglarski' to nie jest oksymoron?. A tak z zawodowego punkty widzenia, mój szczery podziw wzbudził tak zwany 'sygnalizator wyniesiony', bardzo wysoko wyniesiony.)

Pełznąc dalej wzdłuż brzegu zorientowaliśmy się, że nawet jeśli coś z tego wschodu słońca będzie, to my z pewnością znajdujemy się po niewłaściwej stronie jeziora. Bieg (no dobra, szybki marsz :-)) oprócz powrotu bólu w mojej niegdyś skręconej kostce, sprawił, że zaczęliśmy zwracać uwagę na smagające nas po twarzy gałęzie i zauważyliśmy, że dookoła jest naprawdę...

...leśnie

Wreszcie, słońce powoli zaczęło się przebijać przez chmury zabarwiając całą okolicę w zaskakujące...

...kolory
Przy tej gonitwie nawet nie spostrzegliśmy jak z pod tyskiej piramidy dotarliśmy aż do zameczku myśliwskiego książąt pszyczyńskich w...

...Promnicach.

Dana nam była możliwość podglądania rezydencji z drugiego brzegu zalewu co jest wyłącznie zimowym przywilejem (latem widok zasłaniają zarośnięte drzewa i krzewy). Zmarznięci, fragmentami nieco przemoczeni po niemal 4 godzinach podjęliśmy męską decyzję o powrocie. Jeszcze tylko...

...ostatnia fota Bartka.
A w domku tosty i ciepła herbatka :).

PS. Klikanie na zdjęciach pomaga w ich odbiorze ;)

1 komentarz: