Dzisiaj to się filmowcom już nawet na ulice nie chce wychodzić. Za chwil parę wszystko będą kręcić na blue czy też green boxach...
Stargate Studios Virtual Backlot Demo from Stargate Studios on Vimeo.
wtorek, 29 grudnia 2009
środa, 23 grudnia 2009
A new day has come...
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Reverie Vincent'a Laforet'a wbiło mnie w fotel. Kilka godzin temu miałem okazję zobaczyć kolejną produkcję tego wybitnego fotografa - Nocturne.
A tutaj link do Nocturne'a Full HD 1080p
Tym razem całość nakręcona...
Canonem 1D MKIV, w ISO 6400 bez stosowania dodatkowego oświetlania no i oczywiście w FULL HD 1080P.
Możliwośc kręcenia filmów w tak wysokiej rozdzielczości z zastosowaniem klasycznej optyki do lustrzanek Canona to prawdziwa Magia. Ujęcia z szerokim kątem (12-16mm), ujęcia z portretówek z przysłoną f/1.4 a do tego parę kompozycji z obiektywami Tele - wszystko to sprawia, że film jak by nie było z lustrzanki jest nie do odróżnienia od profesjonalnej produkcji.
A gdyby ktoś jeszcze nie widział to poniżej Reverie. Nakręcona Canonem 5D Mark III.
A tutaj link do Reverie w HD 720p
To naprawdę początek czegoś nowego dla wszystkich fotografów.
--------------------------------------------------------------------
Poniżej kilka scenek z cyklu Behind... czyli jak to wszystko zostało zrobione.
A tutaj link do Nocturne'a Full HD 1080p
Tym razem całość nakręcona...
Canonem 1D MKIV, w ISO 6400 bez stosowania dodatkowego oświetlania no i oczywiście w FULL HD 1080P.
Możliwośc kręcenia filmów w tak wysokiej rozdzielczości z zastosowaniem klasycznej optyki do lustrzanek Canona to prawdziwa Magia. Ujęcia z szerokim kątem (12-16mm), ujęcia z portretówek z przysłoną f/1.4 a do tego parę kompozycji z obiektywami Tele - wszystko to sprawia, że film jak by nie było z lustrzanki jest nie do odróżnienia od profesjonalnej produkcji.
A gdyby ktoś jeszcze nie widział to poniżej Reverie. Nakręcona Canonem 5D Mark III.
A tutaj link do Reverie w HD 720p
To naprawdę początek czegoś nowego dla wszystkich fotografów.
--------------------------------------------------------------------
Poniżej kilka scenek z cyklu Behind... czyli jak to wszystko zostało zrobione.
poniedziałek, 21 grudnia 2009
Polar Express...
Na większy foto-wypad wybieraliśmy się z Bartkiem od dobrych kilku weekendów. Niestety, zawsze coś stawało na przeszkodzie: brak czasu, brak zdrowia czy też mój brak lecytyny.
Ale za to jak już się wybraliśmy to fiu, fiu. Lepiej trafić nie mogliśmy.
Niedziela, szósta zero, zero. Temperatura -15C, drogi kompletnie nieprzejezdne, śnieg wciąż sypie.
Kierunek: Tychy.
Miejsce: Jezioro Paprocańskie.
Wobec tak życzliwej aury nie powinienem już wspominać o sensie (a raczej jego braku) wyjeżdżania w środku nocy nad jezioro, którego się nigdy w życiu wcześniej nie widziało. No i żaden z nas nie wie jak tam dojechać.
Z oszałamiającą prędkością 50km/h udało nam się dotrzeć pod słynną tyską Piramidę (nieco przypadkowo, po prostu podczas hamowania zniosło nas we właściwą stronę) a stamtąd ruszyliśmy w kierunku jeziora. Pierwsze, co zauważyliśmy to, to że wszędzie było naprawdę...
...biało.
Kilka kroków dalej, mimo mrozu zrobiło się nawet...
...wesoło.
(Swoją drogą czy 'abstynencki klub żeglarski' to nie jest oksymoron?. A tak z zawodowego punkty widzenia, mój szczery podziw wzbudził tak zwany 'sygnalizator wyniesiony', bardzo wysoko wyniesiony.)
Pełznąc dalej wzdłuż brzegu zorientowaliśmy się, że nawet jeśli coś z tego wschodu słońca będzie, to my z pewnością znajdujemy się po niewłaściwej stronie jeziora. Bieg (no dobra, szybki marsz :-)) oprócz powrotu bólu w mojej niegdyś skręconej kostce, sprawił, że zaczęliśmy zwracać uwagę na smagające nas po twarzy gałęzie i zauważyliśmy, że dookoła jest naprawdę...
...leśnie
Wreszcie, słońce powoli zaczęło się przebijać przez chmury zabarwiając całą okolicę w zaskakujące...
...kolory
Przy tej gonitwie nawet nie spostrzegliśmy jak z pod tyskiej piramidy dotarliśmy aż do zameczku myśliwskiego książąt pszyczyńskich w...
...Promnicach.
Dana nam była możliwość podglądania rezydencji z drugiego brzegu zalewu co jest wyłącznie zimowym przywilejem (latem widok zasłaniają zarośnięte drzewa i krzewy). Zmarznięci, fragmentami nieco przemoczeni po niemal 4 godzinach podjęliśmy męską decyzję o powrocie. Jeszcze tylko...
...ostatnia fota Bartka.
A w domku tosty i ciepła herbatka :).
PS. Klikanie na zdjęciach pomaga w ich odbiorze ;)
Ale za to jak już się wybraliśmy to fiu, fiu. Lepiej trafić nie mogliśmy.
Niedziela, szósta zero, zero. Temperatura -15C, drogi kompletnie nieprzejezdne, śnieg wciąż sypie.
Kierunek: Tychy.
Miejsce: Jezioro Paprocańskie.
Wobec tak życzliwej aury nie powinienem już wspominać o sensie (a raczej jego braku) wyjeżdżania w środku nocy nad jezioro, którego się nigdy w życiu wcześniej nie widziało. No i żaden z nas nie wie jak tam dojechać.
Z oszałamiającą prędkością 50km/h udało nam się dotrzeć pod słynną tyską Piramidę (nieco przypadkowo, po prostu podczas hamowania zniosło nas we właściwą stronę) a stamtąd ruszyliśmy w kierunku jeziora. Pierwsze, co zauważyliśmy to, to że wszędzie było naprawdę...
...biało.
Kilka kroków dalej, mimo mrozu zrobiło się nawet...
...wesoło.
(Swoją drogą czy 'abstynencki klub żeglarski' to nie jest oksymoron?. A tak z zawodowego punkty widzenia, mój szczery podziw wzbudził tak zwany 'sygnalizator wyniesiony', bardzo wysoko wyniesiony.)
Pełznąc dalej wzdłuż brzegu zorientowaliśmy się, że nawet jeśli coś z tego wschodu słońca będzie, to my z pewnością znajdujemy się po niewłaściwej stronie jeziora. Bieg (no dobra, szybki marsz :-)) oprócz powrotu bólu w mojej niegdyś skręconej kostce, sprawił, że zaczęliśmy zwracać uwagę na smagające nas po twarzy gałęzie i zauważyliśmy, że dookoła jest naprawdę...
...leśnie
Wreszcie, słońce powoli zaczęło się przebijać przez chmury zabarwiając całą okolicę w zaskakujące...
...kolory
Przy tej gonitwie nawet nie spostrzegliśmy jak z pod tyskiej piramidy dotarliśmy aż do zameczku myśliwskiego książąt pszyczyńskich w...
...Promnicach.
Dana nam była możliwość podglądania rezydencji z drugiego brzegu zalewu co jest wyłącznie zimowym przywilejem (latem widok zasłaniają zarośnięte drzewa i krzewy). Zmarznięci, fragmentami nieco przemoczeni po niemal 4 godzinach podjęliśmy męską decyzję o powrocie. Jeszcze tylko...
...ostatnia fota Bartka.
A w domku tosty i ciepła herbatka :).
PS. Klikanie na zdjęciach pomaga w ich odbiorze ;)
środa, 16 grudnia 2009
K-202
Jacek Karpiński w 1971 roku ma 44 lata. Za sobą udział w Powstaniu Warszawskim zakończony ciężką raną, tytuł magistra politechniki, konstrukcję AKAT-1 pierwszy na świecie tranzystorowy analizator równań różniczkowych, komputer KAR-65 dwukrotnie szybszy i 30 krotnie tańszy niż popularne wówczas komputery Odra oraz prezentację pierwszego na świecie minikomputera K-202, który pracował z szybkością miliona operacji na sekundę i był kilka razy szybszy niż komputery IBM stworzone 10 lat później.
Karpiński w połowie lat 60 wpadł na pomysł którym nikomu innemu nie mieścił się wówczas w głowie - komputer, który można zamknąć w walizce. Już wcześniejszy jego wynalazek KAR-65 zbudowany był inaczej niż wszystkie maszyny na świecie, bo jak mówi sam Karpiński:
"[..]ja naprawdę nie wiedziałem, jak się buduje komputery gdzie indziej.",
mimo to w czasach gdy komputer zajmował duży pokój, pomysł na minikomputer wydawał się prawdziwym szaleństwem. Chociaż K-202 był jednak nieco większy niż dzisiejsze laptopy to bez wątpienia był konstrukcją, która wyprzedzała swoją epokę co najmniej o dekadę.
O tym jak potoczyły się dalej losy genialnego polskiego wynalazcy i o tym co ma on wspólnego z Billem Gatesem i prawdziwymi świniami przeczytać można w fenomenalnym reportażu Piotra Lipińskiego: Polski Bill Gates i świnie.
Karpiński w połowie lat 60 wpadł na pomysł którym nikomu innemu nie mieścił się wówczas w głowie - komputer, który można zamknąć w walizce. Już wcześniejszy jego wynalazek KAR-65 zbudowany był inaczej niż wszystkie maszyny na świecie, bo jak mówi sam Karpiński:
"[..]ja naprawdę nie wiedziałem, jak się buduje komputery gdzie indziej.",
mimo to w czasach gdy komputer zajmował duży pokój, pomysł na minikomputer wydawał się prawdziwym szaleństwem. Chociaż K-202 był jednak nieco większy niż dzisiejsze laptopy to bez wątpienia był konstrukcją, która wyprzedzała swoją epokę co najmniej o dekadę.
O tym jak potoczyły się dalej losy genialnego polskiego wynalazcy i o tym co ma on wspólnego z Billem Gatesem i prawdziwymi świniami przeczytać można w fenomenalnym reportażu Piotra Lipińskiego: Polski Bill Gates i świnie.
Autorem fotografii konstruktora jest: Paweł Kozioł 2009-04-17.
Autora fotografii reklamowej K-202 nie znam.
Zdjęcie z http://brain.fuw.edu.pl/~durka/var/K202/
niedziela, 13 grudnia 2009
Dwa wcielenia Marty...
Brrr... Zaczęło się cztery miesiące syfu. No ale, przynajmniej dzieciaki (a właściwie jak na razie to tylko jeden dzieciak) się cieszą.
Na śmierć zapomniałem, że dzisiaj czekał mnie wypad na foty z kumplem. Foto-zaległości postanowiłem jednak nadrobić (za sprawą szczególnej namowy Magdy, jakoby to dzieciaki nie miały żadnych nowych zdjęć). Efekty poniżej.
Na śmierć zapomniałem, że dzisiaj czekał mnie wypad na foty z kumplem. Foto-zaległości postanowiłem jednak nadrobić (za sprawą szczególnej namowy Magdy, jakoby to dzieciaki nie miały żadnych nowych zdjęć). Efekty poniżej.
Dzisiaj dwa wcielania Marty:
Prawie Jak Baletnica
Prawie jak Roald Amundsen
Subskrybuj:
Posty (Atom)