W progu naszego domostwa zagościła wiosenna Angina, z tego powodu mimo pięknej pogody wyjścia ograniczamy do krótkiego spaceru wokół osiedla. Przesiadywanie w czterech ścianach to jednak dobra okazja do blogowania, a już w szczególności dobra okazja do odrobienia blogowych zaległości. Dzisiaj druga część (a to jeszcze nie koniec!) zdjęć, które powstały podczas całodniowego pleneru w Beskidzie Żywieckim.
Z nad Jeziora Żywieckiego z nadzieją na lepszą pogodę przenieśliśmy się do Lipowej, skąd rozpoczęliśmy nasz foto-marsz w górę, wzdłuż koryta Zimnika. Potok płynący wartkim strumieniem, w stosunkowo głębokim korycie z licznymi przełomami, to bardzo fajny temat dla fotoamatorów. Oczywiście pod warunkiem, że uda im się zejść w dół skalnych ścian, unikając złamania kończyn.
Jako że Bartek zajął jedyny dogodny do rozłożenia się kamień na środku rzeki, zostałem zmuszony do zastosowania taktyki 'na bosaka', co pozwoliło mi przekonać się, że stanie w pierwszych dniach maja, w rwącym, górskim potoku boso nie jest najlepszym pomysłem. Wydaje mi się, że to właśnie wówczas zrozumiałem również, skąd się wzięła nazwa Zimnik. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że zdjęcie butów i skarpet a także podwinięcie spodni - wszystko to z plecakiem na plecach i aparatem w ręku - zajęło mi dobre dwanaście minut, zacisnąłem strzykające z zimna zęby i postanowiłem pstryknąć minimum jedno ujęcie.
Jak tylko usłyszałem odgłos zwalnianej migawki zdecydowałem się szybko ewakuować na pobliski kamień, dzielącą nas odległość pokonując gepardzim skokiem. Nie wziąłem jednak poprawki na to, że buty z solidną podeszwą stoją kilka metrów obok a kamień jest cały mokry. Wymachując rękoma, łapałem równowagę i zsuwając się zepchnąłem do rzeki Bartka. Sprzęt na szczęście przetrwał. Nieco przemoczeni ruszyliśmy w kierunku Skrzycznego, ale to już temat na następną opowieść.
Zimnik uchwycony z pozycji 'na bosaka', tuż przed skokiem. |
Widok 'w dół' Zimnika. |
Potok. |
Bartek głowiący się nad mistrzowską kompozycją. |
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia w tak wspaniałą pogodę. Zdjęcia jak zwykle Rewelacyjne. szczególnie Pierwsze ponieważ jestem z nim mocno związany emocjonalnie co zresztą opisałeś. Przypomnę jednak ze nie udało ci się mnie zamoczyć bo dzielnie się utrzymałem na tym maleńkim kamolu i ciebie zresztą też. A co do Zimnika to gwarantuje ci, że pora roku prawie niema wpływu na jego temperaturę. czasami tylko potrafi gdzie, nie gdzie zamarznąć.
OdpowiedzUsuń@Sonne Kern - widać podczas próby łapania równowagi z równoczesnym tłumieniem krzyku nie zauważyłem, że udało ci się utrzymać nas na kamieniu. Dałbym sobie głowę obciąć, że tam jednak butami wylądowałeś w Zimniku.
UsuńA co do temperatury Zimnika - po Twoich informacjach z pewnością się tam wybiorę raz jeszcze. Zimą. Żeby ogrzać stopy :)
Usuńgdybym wpadł do wody, to w miejscu w którym stałem było do polowy łydki głęboko. a tak bardzo to się nie z zamoczyłem.
OdpowiedzUsuńUfff.. Nareszcie się uporałem z problemem komentarzy na moim blogu. Okazało się, że miałem coś namieszane w kodzie HTML przy okazji wstawiania buttonu Facebooka na bloga, ale serdeczne dzięki za pomoc i uwagi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mirek
PS: Swoją drogą, niezłe kadry. Jaki to czas, żeby tak rozmyć wodę? 1/10 - 1/15 wystarczy? Używałeś filtrów?
Mirku, tylko filtr polaryzacyjny (likwiduje odbicia i fajnie widać dno, oraz nieco wydłuża czas ekspozycji). Przy tego typu górskich potokach ja Zimnik (czyli stosunkowo wartkich) trzeba naświetlać między 1 a 2 sekundy.
UsuńA u mnie czasy na poziomie 10-20 sek przy otworze f22, ale ja używam filtrów ND
OdpowiedzUsuńCiężko szwagra nad Zimnik zabrać, oj ciężko...
OdpowiedzUsuńW takiej sytuacji pozostaje mi tylko chłodnik Teściowej...
Fantastyczne fotki :)) Zimnik jest piękny :)) Już jutro rozpoczyna się głosowanie na Rzekę Roku, w której Zimnik ma szansę na tytuł. Będę wdzięczna za oddanie głosu :)) Pozdrawiam gorąco z Lipowej :))
OdpowiedzUsuń