poniedziałek, 24 maja 2010

Dos de Mayo

Drugiego Maja 1808 roku stolicę Hiszpanii ogarnęła gorączka wolności. Za myśliwskie strzelby, kuchenne noże czy wreszcie balkonowe donice, chwycili ślusarze, stolarze, garncarze i wielu innych mieszkańców Madrytu. Podczas gdy wojsko hiszpańskie debatowało nad sposobem przypodobania się Francuzom, prości ludzie stanęli na przeciw wielotysięcznej armii. 13 lat później, umierając na wyspie św. Heleny, Napoleon Bonaparte przyzna, że "Wszyscy ci Hiszpanie, zachowali się jak ludzie honoru".

Arturo Perez Reverte wstrząsające zdarzenia owego, majowego dnia przedstawia z iście kronikarską drobiazgowością, zasypując czytelnika dziesiątkami prawdziwych imion i nazwisk, które przez 200 lat zapomniane widniały jedynie na spisie ofiar tych okrutnych wydarzeń. Każde nazwisko z kart powieści jest prawdziwie, tak jak i każde opisane zdarzenie. Licencia Poetica autora, to jedynie relacje między uczestnikami tego konfliktu.

Joaquín Sorolla y Bastida, Defensa del Parque de Artillería de Monteleón

Początkowo, brak jednego, wyraźnie zarysowanego bohatera powieści sprawia wrażenie nieładu, z każda przewracaną stroną jednak, zdawałem sobie sprawę, że Reverte dzięki temu zabiegowi perfekcyjnie przedstawia zamęt owego dnia. Akcja, co rusz przerzuca nas z jednego miejsca na drugie, świetnie oddając nerwowość uczestników buntu. Z czasem, czytelnik koncentruje się mocniej na losach dwóch spośród nielicznych dowódców wojskowych, którzy wbrew rozkazom, a nawet wbrew swojej pierwotnej woli (Luis Daoiz) stają obok mieszkańców Madrytu walcząc o wolność Hiszpanii.

Obrona arsenału Monteleon to najbardziej przejmujący fragment powieści. Pozbawieni pomocy z zewnątrz, zdający sobie sprawę z nieuchronnego, Pedro Velarde i Luis Daoiz walcząc jak lwy, dowodzą chaotycznymi grupami kilkudziesięciu cywilów, w z góry skazanej na porażkę potyczce z blisko dwutysięcznymi siłami wojsk Napoleońskich. I choć dowództwo oraz rząd tymczasowy Hiszpanii, owych śmiałków obarczył odpowiedzialnością i na nich zrzucił całą winę za majowe powstanie to dziś na placu Drugiego Maja w Madrycie stoi ich pomnik. A posągi lwów strzegące wejścia do budynku Kongresu Deputowanych w Hiszpanii noszą imiona... Velarde i Daoiz.

'Dzień Gniewu' czyta się doskonale, tak przecież świetnie wpisuje się polski mit romantycznego bohatera ginącego za swój kraj i nie przeszkadza w żaden sposób, a nawet dodaje smaczku fakt, że polscy szwoleżerowie walczą po niewłaściwej stronie konfliktu.

Francisco Goya, Dos de Mayo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz