Rano pojechałem po Martę, która noc spędziła w przedszkolu. Nie, nie zapomniałem jej odebrać, po prostu dzieciaki przygotowują się do sześciodniowego wyjazdu i wczoraj był swoisty test zasypiania.
Później szybko zawiozłem ją na Uniwerek Dzieci, gdzie w oczekiwaniu na koniec zajęć miałem okazję w spokoju, zagłuszanym jak zwykle szczekaniem innych rodziców (jak to jest, że jak tylko dorośli ludzie wejdą w progi szkoły to zachowują się jakby byli na przerwie w liceum?), przeczytać kilka opowiadań Camilleriego o moim ulubionym komisarzu Montalbano.
Po zajęciach wróciłem do domu, tam pożegnałem teściów powracających na Mazury. Naprawiłem kostkę brukową przed domem, powiesiłem skrzynkę na listy (po 3 latach!), porąbałem pożyczoną siekierą choinkę (SIC!) na kawałki, no i zabrałem Marysię razem z Martą na rower.
Jednym słowem, dotkliwie poczułem, że wiosna przyszła.
Później szybko zawiozłem ją na Uniwerek Dzieci, gdzie w oczekiwaniu na koniec zajęć miałem okazję w spokoju, zagłuszanym jak zwykle szczekaniem innych rodziców (jak to jest, że jak tylko dorośli ludzie wejdą w progi szkoły to zachowują się jakby byli na przerwie w liceum?), przeczytać kilka opowiadań Camilleriego o moim ulubionym komisarzu Montalbano.
Po zajęciach wróciłem do domu, tam pożegnałem teściów powracających na Mazury. Naprawiłem kostkę brukową przed domem, powiesiłem skrzynkę na listy (po 3 latach!), porąbałem pożyczoną siekierą choinkę (SIC!) na kawałki, no i zabrałem Marysię razem z Martą na rower.
Jednym słowem, dotkliwie poczułem, że wiosna przyszła.
A dzieciaki rosną jak na drożdżach.
Marta - luty 2012. |
Marysia - luty 2012. |
Marta |
Marysia. |
Zdjęcia super. Dzieci naprawdę szybko rosną :) A co do wiosny... Ja mam pierwsze objawy poparzeń od słońca - WIOSNA PRZYSZŁA ;)
OdpowiedzUsuń