Na początku maja wzniesienia wokół Góry Świętej Anny utkane były kwitnącym rzepakiem, który zawsze jest wdzięcznym tematem na zdjęcia. Pech chciał, że przejeżdżając tamtędy nigdy nie miałem ze sobą aparatu. A jak już pojawiłem się na miejscu w odpowiednim czasie i z aparatem w dłoniach - rzepak zniknął.
Za to złote światło zachodzącego słońca delikatnie podświetlało zielone kłosy zbóż. W gorącym powietrzu rozchodził się jednostajny szum pobliskiej autostrady. Komary cięły na potęgę. Z jednej strony wzgórza w oddali zarysowywał się kształt średniowiecznego klasztoru, z drugiej - kominy pobliskiej koksowni.