Dzisiaj wielkie wydarzenie w naszej rodzinie...
I bynajmniej nie chodzi mi o rocznicę wybuchu II Wojny Światowej ani o przemówienie goszczącego z tej okazji w Polsce premiera Putina.
Dzisiaj Marta poszła pierwszy raz do przedszkola :)
W sumie to już najwyższa pora żeby przemądrzała dzikuska wyszła do ludzi i zaczęła się porozumiewać z kimś w swoim wieku.
Nastawienie Marty: Niezwykle pozytywne. Od dwóch tygodni w domu w nic innego niż 'w przedszkole' nie chciała się bawić. Przy tym zabawa była tak intensywna, że powoli zaczęliśmy współczuć zarówno dzieciakom z grupy Marty jak i jej wychowawczyni.
Nastawienie Rodziców: W związku z powyższym a także dogłębną znajomością prawdziwej natury naszego szkraba nieco mniej entuzjastyczne. Prawdę mówiąc to pełne obaw. Z jednej strony nieco więcej czasu w domu by zająć się Marysią i bezcenna dla każdego malucha możliwość obcowania z rówieśnikami (skutecznie odebrana nam po przeprowadzce - żeby dojść do najbliższego placu zabaw trzeba było wziąć ze sobą suchy prowiant na conajmniej trzy dni), a z drugiej strony niepokój o to czy ktoś nad tym żywiołem zapanuje.
Zapanował.
Wrażenia Marty z pierwszego dnia bezcenne:I bynajmniej nie chodzi mi o rocznicę wybuchu II Wojny Światowej ani o przemówienie goszczącego z tej okazji w Polsce premiera Putina.
Dzisiaj Marta poszła pierwszy raz do przedszkola :)
W sumie to już najwyższa pora żeby przemądrzała dzikuska wyszła do ludzi i zaczęła się porozumiewać z kimś w swoim wieku.
Nastawienie Marty: Niezwykle pozytywne. Od dwóch tygodni w domu w nic innego niż 'w przedszkole' nie chciała się bawić. Przy tym zabawa była tak intensywna, że powoli zaczęliśmy współczuć zarówno dzieciakom z grupy Marty jak i jej wychowawczyni.
Nastawienie Rodziców: W związku z powyższym a także dogłębną znajomością prawdziwej natury naszego szkraba nieco mniej entuzjastyczne. Prawdę mówiąc to pełne obaw. Z jednej strony nieco więcej czasu w domu by zająć się Marysią i bezcenna dla każdego malucha możliwość obcowania z rówieśnikami (skutecznie odebrana nam po przeprowadzce - żeby dojść do najbliższego placu zabaw trzeba było wziąć ze sobą suchy prowiant na conajmniej trzy dni), a z drugiej strony niepokój o to czy ktoś nad tym żywiołem zapanuje.
Zapanował.
- Marta no i jak było w przedszkolu?
- Fajnie.
- A co robiłaś?
- Nic. Pani mi przytrzasnęła palec drzwiami.
Powyżej Marta w swoim rowerowym wcieleniu, sierpień 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz