Trwające Euro 2012 (nie bez przyczyny ten wpis pojawia się w dniu, w którym nie są rozgrywane spotkania turnieju) skutecznie przeszkadza mi w aktualizowaniu bloga, choć wpisów oczekujących co niemiara: o Baczyńskim i o Piątku, o Oblężeniu Pereza-Reverte, o Cormacu i o żółwiu z Dziećkowic.
Tematy na szybkie notki dostarczają za to dzieciaki. Marta załapała straszną fazę na krótkie powieści Martina Widmarka z serii Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai.
Najlepsza z Żon, Tajemnicę Miłości przywiozła w sobotni poranek. Marta natychmiast książkę przechwyciła zapewniając, że nie będzie czytać tylko poogląda (skądinąd fajne) ilustracje. Z powieścią nie rozstawała się przez cały dzień (na kocu przed domem, na stole przy obiedzie, na kanapie podczas oglądania bajek itp.) oczekując wieczoru gdy zasiądzie wraz z mamą do czytania.
Najlepsza z Żon, Tajemnicę Miłości przywiozła w sobotni poranek. Marta natychmiast książkę przechwyciła zapewniając, że nie będzie czytać tylko poogląda (skądinąd fajne) ilustracje. Z powieścią nie rozstawała się przez cały dzień (na kocu przed domem, na stole przy obiedzie, na kanapie podczas oglądania bajek itp.) oczekując wieczoru gdy zasiądzie wraz z mamą do czytania.
Tuż przed snem Magda rozpoczęła czytanie: Marta nawet nie mruga z wrażenia, cała zasłuchana, Marysia za to z każdym zdaniem ma coraz cięższe powieki a z każdą przewracaną stroną coraz cięższych oddech. Nagle, po kilkunastu minutach czytania, gdy intryga gęstnieje a my jesteśmy coraz bardziej pewni, że nasza młodsza córa już śpi i z pewnością nie śledzi akcji powieści, Marysia podnosi się z szeroko otwartymi oczami i konfidencjonalnym szeptem mówi:
- To higienistka Mary ukradła te pieniądze...
Nie byliśmy w stanie powstrzymać śmiechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz