niedziela, 6 listopada 2011

Operacja: Desert Storm

Operacja utrzymywana była w tajemnicy nawet przed jej pomysłodawcą do ostatnich chwil. 5 listopada o godzinie 20:26 GMT naziemne stacje BTS przekazały serię szyfrowanych komunikatów tekstowych następującej treści [w nawiasach rozszyfrowane znaczenie]:

SMS#01: Jutro ma być pogoda [06.11.2011 będą sprzyjające warunki atmosferczyne]. Masz ochotę i czas na wschodzik na pustyni błędowskiej? [Potwierdź gotowość do przeprowadzenia operacji Desert Storm]

SMS#02: Chętnie. [Potwierdzam gotowość.] O 5:30 na Placu Andrzeja. [Spotkanie w punkcie zbornym 0530 czasu ZULU] Wschód jest 6:45. [Rozpoczęcie operacji 0645 czasu ZULU]. Damy radę. [Rezerwa czasowa wystarczająca]


Po tej wymianie komunikatów tylko prawdziwa katastrofa mogła spowodować przerwanie operacji. 6 listopada punktualnie o godzinie 5:30 Cienie - takim mianem nazywani byli najbardziej tajni z tajnych agentów - wyruszyli w kierunku Pustyni Błędowskiej. Dojazd do punktu rozpoczęcia operacji miał być jedynie formalnością. Okazało się jednak, że wrogie siły postanowiły się zabezpieczyć na wszelki wypadek usuwając kilka drogowskazów z trasy 94 i 790 i zagłuszając satelity nawigacyjne GPS. Dla wielu historyków, do dzisiaj pozostaje zagadką w jaki sposób, mimo tak doskonałej dywersji wroga, agenci dotarli do punktu rozpoczęcia operacji i to na czas.

Obszar misji został złowieszczo oznakowany tabliczkami Teren Wojskowy. Wstęp surowo wzbroniony.. Cienie obawiając się min przeciwpiechotnych, już w czasie dojazdu do punktu rozpoczęcia operacji ustalili taktykę działania polegającą na poruszaniu się wyłącznie po wcześniej pozostawionych śladach. Spodziewając się piaszczystych, nietkniętych ludzką ręką i nogą wydm, liczyli na pojedyncze ślady, które doprowadzą ich do celu. W tamtym momencie powodzenie operacji po raz drugi zawisło na włosku.

Teren działań bowiem okazał się być kompletnie zadeptany i rozjechany przez pojazdy dwu i czterokołowe. Podejmując niezwykłe ryzyko, agenci przebiegli kilkaset metrów wydm by zająć strategiczną pozycję za kępą trawy, która dawała iluzoryczne schronienie przed wrogiem. Niebo rozświetlała poświata wschodzącego słońca, agenci w absolutnej ciszy bezdechów oczekiwali.

Taktyka zalecała by jeden z Cieni zajął inną, dogodną do obserwacji i asekuracji pozycję. Biegiem, zapadając się po kostki w piachu przedostał się na nowe miejsce. Tymczasem słońce powoli wyłaniało się zza horyzontu.
Obaj agenci postanowili włączyć urządzenia nasłuchujące. Obawiali się jednego: ataku wroga od strony wschodu, w celu wykorzystania oślepiającego słońca.
Znajdująca się na obszarze operacji roślinność z ledwością nadawała się na schronienie, dlatego też jeden z Cieni postanowił przedostać się na znajdujące się w pobliżu wzgórze. Swoją decyzję przekazał drugiemu z agentów za pomocą kodowego języka znaków: jeden palec wyprostowany, przebierające w miejscu stopy, a na koniec klasyczny gimnastyczny mostek, symbolizujący wzniesienie, z którego roztaczał się widok na całą brutalnie przeoraną Pustynię Błędowską.
Agent postanowił przyjrzeć się terenowi działań nieco bliżej...
I jeszcze bliżej...
Nagle, w przebłysku impulsu, który przebiegł obu agentom przez głowę dokładnie w tej samej nanosekundzie, co było z pewnością efektem ich osławionej intuicji, zrozumieli, że to była pułapka! Pułapka, by odsłonić tak długo skrywaną tajemnicę - ich tożsamość. Rzeczywiście podczas całej operacji Desert Storm wróg fotografował Cienie. Nie spodziewał się jednak, że agenci byli tak doskonale przygotowani do pustynnej wyprawy.
I kiedy już wydawało się, że tożsamość Cieni jest bezpieczna, jeden z naukowców wroga wpadł na genialny pomysł - powiększenie odbcia...
... na szczęście również drugi z agentów, może spać spokojnie. Nie został zdemaskowany.

Nie czekając ani sekundy dłużej agenci opuścili terytorium wroga zaimprowizowaną kolejką wysokogórską, szczęśliwi, że po raz kolejny udało im się uniknąć niebezpieczeństwa. Byli pewni, że wróg zapłaci za swoje działania!
Jak pokazała historia, to zdarzenie całkowicie zmieniło losy Europy i Świata.

Postscriptum.

Obaj z Bartkiem podczas naszej dzisiejszej wyprawy, zgodnie stwierdziliśmy, że gdy byliśmy mali to Pustynia Błędowska wydawała nam się miejscem gdzieś daleko w Polsce, miejscem o gigantycznych rozmiarach i wysokich temperaturach, miejsce niezbadanym i prawie nieuczęszczanym. Jako, że nie znam wieku czytelników swojego bloga, ale śmiało mogę przyjąć, że może się wśród nich znaleźć również, ktoś kto jest wciąż mały, postanowiłem napisać kilka słów uzupełnienia:

Pustynia Błędowska znajduje się na granicy Śląska i Małopolski, około 50km od Katowic. Jest obszarem raczej niewielkim (32km2), obszarem, w którym temperatury są dokładnie takie same jak w całej okolicy, obszarem, szalenie popularnym wśród turystów i dosyć - co widać na zdjęciach powyżej - wyeksplorowanym. Dodam jeszcze tylko na koniec, że piasku jest tam niewiele, więc jeśli ktoś ma ochotę odwiedzić - polecam. I nie trzeba się ubierać jak Bartek, wielbłądów nie widzieliśmy.

4 komentarze:

  1. "(...) za pomocą kodowego języka znaków: jeden palec wyprostowany, przebierające w miejscu stopy, a na koniec klasyczny gimnastyczny mostek, symbolizujący wzniesienie (...)" - LOL
    Marcin co Ty - WY palicie?
    Zdjęcie Bartka z Twoim odbiciem chowającym się za 'ogromnym' obiektywem - REWELACJA!!!
    Świetny wpis !!! O zdjęciach już nie wspominając

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko!!!! to przez brak wody, wiedziałem, że czegoś zapomnieliśmy, wody. Halucynacje spowodowane odwodnieniem albo brakiem kawy.
    A tak serio, to masz chłopie talent pisarski, zdjecia bardzo, bardzo, fajne

    OdpowiedzUsuń
  3. Fotki fajne ale opis to mnie wbił w fotel :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie również - Max co Ty bierzesz ?? ;) :D

    OdpowiedzUsuń